Pierwsza scena, w której pojawia się Elle Fanning to wyłaniająca się z fury liści świnka. Od razu położyła cały film. Zero wdzięku i urody, której akurat ta postać powinna mieć najwięcej. Nie da się na tą dziewczynę patrzeć, a na pewno nie w roli Aurory.
Nie wypowiem się na temat wróżek bo brak słów.
Jolie grała doskonale i tylko ona uratowała ten film od totalnej porażki.
Zgadzam sie z tobą. Nawet Sharlto Copley byl tam wielkim minusem. Jolie ciągnęła cały film. Brawo za to.
Jolie nie grała doskonale xD Pierwsze sceny z Jolie i leżałem ze smiechu bo takie to było sztuczne.... No ale to wina reżysera głównie.
Może nie sztucznie, po prostu chciała przedstawić tą postać jaką dumną władczynię, nie jest łatwo zagrać rolę w powietrzu, pewnie wisiała na jakiś linach i stelażach. Sądzę że ciężko się odprężyć w takiej sytuacji ;)
Leżałam jak na ekranie pojawiła się Elle Fanning, przy niej każdy nawet najsłabszy aktor w tym filmie wychodzi lepiej.
Co nie zmienia faktu że wszystkie kreacje w tym filmie leżą (potem Jolie już troche lepiej ale wcale nie w każdej scenie wbrew temu jak ją tutaj wychwalają niektórzy) co jasno wskazuje na fuszerke reżysera. Jasne jest, że aktorka o najsłabszym warsztacie w filmie gdzie wszyscy, nawet dobrzy aktorzy, wypadli średnio lub słabo, będzie prezentować najsłabszy poziom. Zdziwiłbym się jakby było inaczej. Ja jednak łapałem się za głowę przy co drugiej scenie i nie zdołałem tego obejrzeć do końca, wcale nie przez Elle a przez to jak te sceny w ogóle zostały zbudowane, jak zagrane itd. Tragedia w każdym calu.
Wydaje mi się, że można film obejrzeć raz lub dwa bez specjalnego wstrętu. Ale żeby wracać do niego to nie za bardzo. Angelinę się lubi lub nie, ma gorsze i lepsze momenty aktorskie (jak każdy aktor) ale najbardziej nie podobała mi się kreacja Aurory i 3 wróżek - to była porażka na każdym polu.