Spośród czterech epizodów ten pierwszy jest chyba tym najpiękniejszym. Najbardziej spójnym i bajkowym. Nie tylko tajga, przyroda, czy symbolika są magiczne, ale również los człowieka. Wyobrażam sobie, że to jest właśnie taka parabola rosyjskiej duszy. Zagubionej, dzikiej, nieokiełznanej.
Być może ta część jest również najciekawsza, bo tak mało trzeba było kłamać. Bo przecież w Związku Sowieckim nie ma/nie było "niczego złego" ;)