Jest niezwykle utalentowana jako aktorka, ale w tym filmie to totalne dno. To nawet nie jej wina, po prostu Jane Foster jest do bólu nudna i bezużyteczna i nie mam pojęcia, jak Thor mógł się w niej zakochać. Może to scenarzyści schrzanili sprawę, a może Portman nie miała wystarczająco charyzmy na planie, aby zainspirować twórców do czegoś leszpego, no nie wiem, ale w każdym "Thorze" wypadła źle. W oóle ten film to flaki z olejem i bezsens totalny, a szkoda bo Thor to miszczunio.