i jego filmy. Hmm, no są jakie są. Za każdym razem praktycznie niczym się nie różnią. Strasznie słabe, aktorsko tragiczne, ale z jakąś tam miernie skrojoną historią w tle. Tak jest i w tej produkcji, tak było w "Brzuszku" z 2014 roku i we wcześniejszych amatorskich produkcjach. Kilka razy można się zaśmiać, ale zdecydowanie bardziej odczuwa się zażenowanie i słaby styl. Najgorszą stroną jest aktorstwo, które na kilometr cuchnie amatorskością jak cały obraz. Kto lubi kino klasy C, to nie powinien być zawiedziony tą propozycją Matwiejczyka.
zgadzam się. Historia może i jakaś by była ale aktorstwo, scenografia, dialogi...no poniżej poziomu...
Ten film chyba miał tak wyglądać, trochę jak "paradokument..." ale na całkiem przyzwoitym poziomie jak na standardy do których nas przyczaiła telewizja. Jednak bardziej bym się skłaniał szukając porównań do "Rodziny zastępczej", lub serialu "Tata, a Marcin powiedział". Zaśmiałem oglądając "Welcome homo" wiele razy, historia choć odrobinę banalna, jest dość przewrotnie i niegłupio przedstawiona. Tutaj nie o aktorstwo chodzi, ale o sens tej historii. Uważam że ocena powinna być tu od 5 w górę...
Mnie ten film pozytywnie zaskoczył. Jak zaczęłam oglądac myślałam, to chyba będzie gniot, a tu w sumie pozytywne zaskoczenie. Faktycznie aktorstwo to najsłabsza strona tego filmu. Ale może na takich aktorów go tylko stać finansowo.
Zgadzam sie, mnie tez pozytywnie zaskoczyl, fajny scenariusz, wiele systuacji zabawnych, a aktorstwo, nie najgorsze , a wrecz b.dobra rola Andrzeja Gally:-)